Manifest tercetu egzotycznego

To jest nasz blog. Należy do nas. Posiadamy go i wszystko, co on głosi.
Blog ten będzie wyrazem naszej wytężonej pracy - znoju umysłów tęgich i serc gorących.
Blog ten wwierci się niczym świder w przodek telewizyjnej skały, rozłupując zakrzepłe pokłady paleotelewizji, by wydobyć z nich najczystszy pierwotny blask srebrnego ekranu.
Nasza potrojona wizja zapewni skomasowane uderzenie napiętych neuronów w skostniałe struktury sformatowanych programów.
Zanurzymy się w rwącym strumieniu telewizyjnym bez obaw o zbrukanie się płynącą nim papką.
Zdejmiemy archaiczne obramówkowanie, przetrzemy brudne szyby kineskopów i otworzymy szeroko okna na świat.
Tak uczynimy! Tak zrobimy! I wprowadzimy telewizję do umysłów waszych. Bo od tego ona jest.
Od tego jest ona. Od tego jest.

Śpiewać każdy może, a jak nie, to je czekoladki

, , ,

Świat (i telewizja, rzecz jasna) uwielbia historie typu od zera do bohatera. Nierzadko o wiele więcej radości daje śledzenie historii autentycznych postaci, które są "z naszego świata", a nie z magicznego uniwersum istniejącego w głowach scenarzystów Mody na Sukces.
Prócz klasycznych teleturniejów od jakichś dziesięciu lat największą popularnością cieszą się talent shows różnej maści. Sam pomysł nie jest nowy, wystarczy przypomnieć sobie jakikolwiek amerykański film lubi serial familijny: w wielu produkcjach zawsze znajdziemy wątek o szkolnym talent show, na który nasz siedmioletni bohater zawzięcie ćwiczy na pianinie, a jego sąsiadka z domku obok trenuje baletową choreografię w uroczym różowym tutu. W naszym pięknym nadwiślańskim kraju tradycja ta nie była nigdy aż tak upowszechniona, choć ze szkolnych lat pamiętam, jakiej radości dostarczał tzw. mini playback show organizowany w podstawówce.

Protoplastą telewizyjnych poszukiwań talentu jest z pewnością amerykański program The Original Amateur Hour. Już wtedy telewidzowie mogli głosować, dzwoniąc, a na zwycięzców czekały stypendia w wysokości 2000USD.
Tutaj siedmioletnia Irene Cara z Bronxu (tak, ta sama, która kilka dekad później dostanie Oscara za kultowe "What a Feeling"):

Od 1983 do 1995 emitowano program Star Search, w którym uczestnicy podzieleni byli na kilka kategorii, między innymi: wokalista, wokalistka, młody wokalista, tancerz, komik. Cztereoosbowe jury punktowało każdy występ gwiazdkami ( maksymalnie czterema). W finale głosowała już tylko publiczność zgromadzona w studio. Zwycięzcy poszczególnych kategorii otrzymywali 100 000 USD, jednak w przeciwieństwie do swojego następcy, Idola, Star Search nie gwarantowalo laureatom podpisania kontraktów. Program, szczególnie za czasów Ronalda Reagana, na swój sposób uprawomocnił amerykański sen: z odrobiną wysiłku, codziennych ćwiczen i talentu (niekoniecznie na miarę Czesława Niemena), każdy mógł wygrać. Tutaj Justin Timberlake z fasonem i galanterią, w kowbojskim wdzianku, przegrywa w wieku 11 lat z inną małoletnią uczestniczką:


Przy talent shows nie można nie wspomnieć o dwóch Simonach. Simon Fuller, pomysłodawca formatu Idola (który na całym świecie ma w sumie ponad 100 wersji) oraz So You Think You Can Dance. A do tego twórca najbardziej jaskrawego przejawu (pseudo)pop-feminizmu w hitorii muzyki rozrywkowej:

Simon Cowell. Manager i producent muzyczny, telewizyjny, człowiek orkiestra. Gwiazdą stał się właśnie dzięki statusowi najbardziej złośliwego i kontrowersyjnego jurora w programach American Idol , Pop Idol, X-Factor, Britain's Got Talent. Jeśli chodzi o ostatni z wymienionych programów, to został on wymyślony właśnie przez Cowella i jego firmę Syco. Jednak z powodu pewnych nieporozumień po odcinku pilotowym, produkcję brytyjskiej wersji przesunięto i format Got Talent zadebiutował właściwie w USA.
Got Talent osiągnął natychmiastowy sukces. Chciałabym w tym momencie poświęcić trochę uwagi wersji brytyjskiej, którą na tle pozostałych krajów wyróżnia nagroda. Otóż zwycięzca występuje przez Królową we własnej osobie na corocznym Royal Variety Show

Zwycięzcą pierwszej edycji był Walijczyk Paul Potts, niepozorny i mało medialny sprzedawca telefonów komórkowych.

Jak widać z krótkiej prezentacji Paula przed castingiem, nierzadko wzięcie udziału w programie wiąże się z próbą przezwyciężenia kompleksów, nieśmiałości i oczywiście, chęci spełnienia marzenia życia.
Na czym polega sukces Got Talent? Moja subiektywna ocena brzmi: na różnorodności i dostarczaniu czystej rozrywki. Wielokrotnie Simon Cowell powtarza „This is what this show is about, variety” Na takie rzeczy po prostu przyjemnie się patrzy:

Oczywiście wzruszające nieco zmanipulowane historyjki o uczestnikach potrafią być denerwujące, ale i tak nie umniejszają level of entertainment w moim mniemaniu. W końcu zawsze można kliknąć dalej na pasku odtwarzania ;)
Nie możemy zapomnieć o fenomenie Susay Boyle, o której mówiły i pisały wszystkie światowe media jeszcze przed oficjalnym początkiem trzeciego sezonu w ITV. Wszystko za sprawą tego głosu (i tej aparycji, i późniejszej wzmianki o braku jakiegokolwiek doświadczenia w całowaniu). Boyle była typowana jako pewna zwyciężczyni, ostatecznie przegrała z taneczną grupą Diversity, co rzekomo doprowadziło ją do załamania nerwowego.

Do Polski przyszedł McDolnald’s , Big Brother i H&M, więc kwestią czasu było zanim największa stacja komercyjna wypuści polską edycję formatu Got Talent. Ciekawość budził skład jury. Polski Simon Cowell – czyli nigdy niedorastający chłopiec polskiego dziennikarstwa i szołbizu, Kuba Wojewódzki. Absolutnie mdła i przeegzaltowana doktor Zosia Foremniak oraz chyba najciekawszy wybór obsadowy, bezpośrednia Agnieszka Chylińska (której mariaż z telewizją, popem, glamourami itp. Budzi od pewnego czasu swoiste kontrowersje). Jak to jednak było do przewidzenia, nasza rodzima wersja nie umywa się do brytyjskiej, jednak perełki się zdarzają i za taką uważam grupę Audiofeels lub niejakiego Kaczorexa
Sporo szumu podczas pierwszej edycji narobiła także jedenastolatka z wypisanym brakiem witamin na twarzy, która zmiażdżyła jury i publikę swoim wykonaniem piosenki „Dziwny jest ten świat” . TVN zgodnie ze swoją zmyślną strategią zapowiedział ten występ w Faktach (tu proszę zdać się jedynie na moją pamięć, bo nie udało mi się znaleźć odpowiedniego materiału). Klaudia jest przykładem jednej z kategorii Uczestnika Gwarantującego Sukces czyli Utalentowane Dziecko. Przykłady można cały czas mnożyć, ja polecam na przykład rozczulająca i naturalną Connie Talbot. Czasami jednak nietrudno oprzeć się wrażeniu, że to rodzice pchają dzieci do konkursu i bardziej przeżywają występy niż mali uczestnicy.
Jednak nie może być zawsze pięknie, w przyrodzie równowaga musi być. Mam Talent karmi się także różnego rodzaju freakami, na czele z człowiekiem jedzącym na czas czekoladki lub czystą abstrakcją z pogranicza kiczu i performance’u czyli duetem Orion

A poza tym Lady Gaga i transgender jest wszędzie :D
Wspomniana już Susan Boyle potwierdza zasadę o istnieniu kategorii Uczestnika Budzącego Współczucie. Polska edycja: niewidoma absolwentka Akademii Muzczynej. Można dyskutować, czy wzbudzanie żalu robi swoje albo jest niezaplanowanym patentem...
Ale, jakkolwiek to zabrzmi, w takich programach wszystkie chwyty są dozwolone.

Na koniec wrzucam moich osobistych ulubieńców, zwycięzców duńskiej edycji.

1 Response on "Śpiewać każdy może, a jak nie, to je czekoladki"

  1. LeShaq says:

    Orion rządzi! :]

Prześlij komentarz