Manifest tercetu egzotycznego

To jest nasz blog. Należy do nas. Posiadamy go i wszystko, co on głosi.
Blog ten będzie wyrazem naszej wytężonej pracy - znoju umysłów tęgich i serc gorących.
Blog ten wwierci się niczym świder w przodek telewizyjnej skały, rozłupując zakrzepłe pokłady paleotelewizji, by wydobyć z nich najczystszy pierwotny blask srebrnego ekranu.
Nasza potrojona wizja zapewni skomasowane uderzenie napiętych neuronów w skostniałe struktury sformatowanych programów.
Zanurzymy się w rwącym strumieniu telewizyjnym bez obaw o zbrukanie się płynącą nim papką.
Zdejmiemy archaiczne obramówkowanie, przetrzemy brudne szyby kineskopów i otworzymy szeroko okna na świat.
Tak uczynimy! Tak zrobimy! I wprowadzimy telewizję do umysłów waszych. Bo od tego ona jest.
Od tego jest ona. Od tego jest.

Kibic przed telewizorem, część 3 - Cafe Futbol

, , , | 0 komentarze

Sport na ekranie to nie tylko transmisje na żywo, ale i gadające głowy. W niedzielne przedpołudnie (zwykle o godz. 11.00) w Polsacie Sport można obejrzeć program "Cafe Futbol". To bezprecedensowa w polskiej telewizji hybryda poważnego programu publicystycznego na śmiertelnie poważne tematy (wszak rozmawia się tam o piłce nożnej) i telewizji śniadaniowej.
Tego drugiego elementu swego czasu było więcej niż obecnie, gdyż na wizji dla zaproszonych gości gotował były kucharz polskiej kadry narodowej Robert Sowa. Potem - zapewne w trosce o formę sportowców, występujących w programie - z tego pomysłu zrezygnowano i rozmawiający muszą się zadowolić bliżej niezidentyfikowanymi przekąskami.
Niemniej jednak przestrzeń programu jest dość specyficzna jak na program o sporcie. Transmisja odbywa się bowiem na żywo z hotelowego hallu. Przeszklone wnętrze, wygodne sofy i czerwony dywan mają budować prestiż, ale bywa z tym różnie, gdyż przy złej pogodzie ponury widok Warszawy łączy się z nim tak jak Dworzec Centralny ze Złotymi Tarasami. W tle zwykle widzimy barek i krzątającego się kelnera, a czasem za oknem przykleją się do szyby ciekawscy gapie.

O tym, jakiego rodzaju program oglądamy, w warstwie wizualnej świadczy tylko logo Cafe Futbol przyklejone za plecami gości, które co tydzień nieco zmienia swoje położenie oraz materiały filmowe opatrzone tym samym znakiem. Główną osią programu są jednak rozmowy z gośćmi, wywodzącymi się ze środowiska piłkarskiego. Prowadzący (Mateusz Borek lub Bożydar Iwanow) przepytuje "stałych ekspertów" (byłego piłkarza Wojciecha Kowalczyka oraz dziennikarza Romana Kołtonia), a także zaproszonego gościa (trenera, działacza, piłkarza)na temat oceny gorących wydarzeń ostatniego tygodnia w polskim i światowym futbolu.
Zwykle 2/3 z niemal 90 minut czasu antenowego zajmują konwersacje poświęcone polskiej piłce nożnej, przetykane materiałami filmowymi; potem następuje przerwa na reklamy, po której wzrasta liczba zarejestrowanych wcześniej materiałów z zagranicznych boisk, które są już raczej pobieżnie komentowane przez gospodarza i gości. Na koniec mamy przeważnie konkurs z nagrodami.

To, co ciekawe w "Cafe Futbol" to łączenie przeciwieństw: przeważnie luźna atmosfera kontrastuje ze scenograficznymi pozorami wyrafinowania, iście awangardowa w warunkach telewizyjnych praca kamery (szybkie najazdy i odjazdy, żabia perspektywa, odbicia w lustrze) ze statyką, wynikającą ze specyfiki "siedzącego programu", a wymuszona elegancja gości z ich przyzwyczajeniami (często biedny zawodnik wciśnięty w garnitur ma problemy ze skleceniem poprawnego zdania złożonego).
Mimo tych udziwnień poziom dyskusji zwykle jest przyzwoity, a że w polskich warunkach właściwie nie ma konkurencji (poza programami poświęconymi tylko polskiej Ekstraklasie, jak "Szybka piłka" w TVP 2, czy "Liga Plus Extra" w Canal+) jest to pozycja wartościowa dla wszystkich fanów futbolu. Z drugiej strony jaki sens ma tak naprawdę filozofowanie o piłce nożnej?

Gatunek, który ma swoje czasopismo

, , , , , | 0 komentarze

Miłośnicy i kryptofani seriali jednoczą się dziś na wielu forach internetowych czy stronach WWW, wymieniając się nie tylko opiniami o ostatnich odcinkach, ulubionej parze, linkami do wywiadów z twórcami, zdjęciami aktorów czy własnymi pomysłami na temat fabuły, ale przede wszystkim spoilerami. Oto definicja dostarczona właśnie przez dużą stronę fanowską serialu Star Trek. Skądinąd, brawa dla autorów za stworzenie małego słownika podstawowych pojęć serialomanii w dobie globalizacji.
Spoiler (zwany czasem bardziej swojsko "psujem") to informacja, która właśnie psuje nam niespodziankę, gdyż opowiada o faktach z filmów/odcinków które nie były jeszcze emitowane (w Polsce). (...)
Nawet w USA istnieją restrykcje dotyczące spoilerów, gdyż niektóre fakty dotyczące nowych odcinków są "wykradane" lub celowo ujawniane przez producentów, aby spowodować żywsze zainteresowanie serialem.

Czasami producenci przesadzają, co nie umyka uwadze fanów. Telewizja CW była niedawno nieco skrytykowana za ilość wypuszczanych sneek peek’ów przed ostatnimi odcinkami swoich seriali (Gossip Girl, The Vampire Diaries, One Tree Hill, 90210) . Podobnie rzecz ma się z cliffhangerami na koniec sezonu - ledwo zaczęły się serialowe wakacje, a już widzowie wiedzą, że on przeżyje.
Tu wypada pochwalić twórców Desperate Housewives za pomysł zakończenia 5 sezonu, kiedy to wszyscy fani całe wakacje próbowali zgadnąć, kto jest panną młodą, która Mike właśnie poślubił.
Jednak jeszcze nie w każdym domostwie w Polsce znajduje się komputer ze stałym dostępem do Internetu, a seriale lubi oglądać jakieś 3/4 narodu. Jak zatem zaspokoić ciekawość, gdy nie ma się dostępu do internetowychcspoilerów? Otóż z odsieczą przychodzi wydawnictwo Bauer, do którego należy dziś większość czasopism telewizyjnych, żeby wymienić tylko Tele Tydzień, To&Owo, Tele Świat czy Imperium TV, a także bohatera dzisiejszego wpisu:
Świat Seriali
Jak podaje wydawca jest to:
Jedyne pismo na rynku w całości poświęcone serialom. Jego najmocniejszą stroną są wyczerpujące streszczenia odcinków oraz tzw. pilot serialowy - przejrzysty i kompletny przewodnik po serialach rozpisany na dni i godziny przez bieżące dwa tygodnie.
Na dodatek o średnim nakładzie ponad 330 tysięcy i czytelnictwie 723 000 osób.*
Zaanalizujmy zatem najpierw okładkę:

Bohaterowie godni najlepszego miejsca na okładce: Majka, Michał ich dziecko z mało profesjonalnej cytologii.
Z lewej strony informacje tylko o polskich serialach, ale na dole wskazówki, że fani zarówno północnoamerykańskich, jak i południowoamerykańskich produkcji znajdą coś dla siebie.
A poza tym absolutnie +10 do wskaźnika nostalgii za latami 90-tymi: 4 plakaty w środku czasopisma! W Świecie Seriali coś dla każdego: disneyowska plastikowa i wszechobecna Hannah Montana, nowy symbol seksu ze stajni Waltera i Miszczaka, cyzli Filip Bobek, gwiazdy latinowoodu (wiedzieliście, że funkcjonuje takie określenie?? Bo ja nie) oraz absolutny rarytas: Stephanie, Eric, Ridge i Brooke (komentarz raczej zbędny).
9 stron zajmuje „Przewodnik po serialach”, który wygląda tak:


Warto zauważyć, że opisane są także seriale emitowane przez FoxLife, Zone Romantica :D, Tele 5, TV Puls, AXN, Canal+ czy HBO. Ciekawe jest też to, umieszczono na górnym pasku strony: „Wyraź swoją opinę – zagłosuj na ulubiony serial smsem”. Jak widać nadeszły czasy, w których głosowanie za pomocą pilota nie wystarcza. Jest trochę wywiadów i informacji o aktorach: od Fernando Colungi (który jest dla latynoskich tasiemców tym, czym Shah Rukh Khan dla Bollywoodu) do Nicolette Sheridan, która wytoczyła proces twórcy Desperate Housewives. Istotne miejsce zajmuje też dział „Najważniejsze wydarznie od 14 maja do 27 maja”, czyli dokładniejsze omówienie któregoś wątku, np. "Kto zaraził Zuzę wirusem HIV?" albo „W hotelu grasuje pedofil?” Narracja jest tu zazwyczaj obiektywna, dostarczająca po prostu informacji o wydarzeniach, ale zdarzają się wstawki sugerujące, jak czytelnik powinien odebrać niektóre wydarzenia, np.: ,„Nie ma się co dziwić, że dwóch młodych chłopców pod jednym dachem z obcym mężczyzną budzi podejrzenia…”
Z okazji jubileuszu czasopisma, zaprezentowano kilka rankingów pod hasłem Złota dziesiątka na 10 lat Świata Seriali. A że wszyscy uwielbiamy czytać różne toplisty i podsumowania - plus dla redakcji za pomysł.
Tu subiektywna lista „seriali, które zmieniły nasz świat”:


Dalej są śluby, Latinowood, lekarze, najbardziej zgrane duety, przełomowe wydarzenia u Mostowiaków, idole nastolatków, dorastanie na ekranie oraz:



Na koniec postać kultowa z Serialowych ikon popkultury. Swoją drogą, internetową karierę tej postaci dostrzegają inne media:



*źródło: ZKDP, średni nakład jednorazowy, rozpowszechnianie płatne razem; marzec 2009 - luty 2010 oraz Polskie Badania Czytelnictwa, MillwardBrown SMG/KRC, wskaźnik CPW, grupa wszyscy 15+; kwiecień 2009 - marzec 2010; N = 48 543 za: Świat Seriali, wyd. Bauer

Plastic fantastic

, , , | 3 komentarze

Ostatnio wpadło mi w ręce bardzo ciekawe czasopismo "Communication, Culture & Critique". Znajduje się w nim kilkunastostronnicowy artykuł autorstwa Shuh-Yeh Lee pod tytułem "The power of beauty". Traktuje o programach telewizyjnych, które ukazują kulisty operacji plastycznych. Treść wydała mi się na tyle ciekawa, że postanowiłam podzielić się z Wami głównymi wątkami poruszanymi w tekście. Mam nadzieję, że Wam także materia przypadnie do gustu.

Pierwszym programem telewizyjnym, poświęconym operacjom plastycznym, był Extreme Makeover, który w 2002 roku wyemitował kanał ABC. Niedługo potem, jak grzyby po deszczu, pojawiły się następne- The Swan, Dr. 90210, I Want a Famous Face, Plastic Surgery Before and After. Ich sukcesem nie była wyłącznie wysoka oglądalność. Przyczyniły się także do znacznego zwiększenia popytu na tego typu usługi chirurgiczne. Liczba operacji w 2005 roku wzrosła o 38 proc. w stosunku do stanu z roku 2000.



Operacje plastyczne po raz pierwszy na szeroką skalę zaczęto wykonywać zaraz po I Wojnie Światowej. Służyły do likwidacji okrutnych skutków, jakie walka odbiła na ciałach ofiar, którym udało się przeżyć. Głównym celem było zatem ludzkie zdrowie. Z biegiem lat sytuacja nieco się zmieniła. Dziś głównie kobiety, choć czasem także mężczyźni, korzystają z usług chirurgów plastycznych, by poprawić swoje zdrowie psychiczne. To ono nie jest w stanie zaznać spokoju, gdy na brzuchu pojawia się niepożądana fałda tłuszczu.

Panie poddające się zabiegom chirurgii plastycznej są przekonane, że uroda jest gwarantem osiągnięcia sukcesu. W poprzednim stuleciu piękne kobiety były w bardziej komfortowej sytuacji niż ich koleżanki, dla których natura nie była tak hojna. Mogły bowiem liczyć na to, że uda im się zdobyć męża, którego zadaniem było utrzymanie rodziny. Kobieta miała wyglądać, mężczyzna zarabiać. W dzisiejszych czasach panie stały się niezależne, same potrafią zadbać o swoją przyszłość finansową. Mimo to konieczność bycia atrakcyjną nie przestała obowiązywać. Badania są bezlitosne. Potwierdzają, że uroda daje większą szansę na awans w pracy. Przypadek pewnej kobiety, która zawodowo trenuje surfing nie pozostawia złudzeń. Z jej wypowiedzi wynika, że sam talent nie wystarczy, by przyciągnąć sponsorów. Jej ciało musi być doskonale zbudowane, by mogła z dumą nosić na klatce piersiowej logo firmy, która gwarantuje jej pieniądze.

Ideał piękna na przestrzeni lat bardzo się zmienił. Kiedyś najbardziej atrakcyjne były te, które mogły urodzić dużo dzieci. Szerokie biodra, spora pupa, miękki brzuch, kształtny biust. Wszelkie krągłości mile widziane. Współczesne media znacznie zmodyfikowały ten wzorzec. W teledyskach występują piosenkarki anorektyczki. Prezenterki telewizyjne to piękne, młode i szczupłe kobiety, które najczęściej w studiu zasiadają obok „tatusiowatych”, doświadczonych panów w średnim wieku. Także biznes pornograficzny przyczynił się do modyfikacji dawnego ideału kobiety. Panie występujące w tego typu produkcjach są obdarzone ponadprzeciętnie obfitym biustem, zestawionym z filigranową budową i obowiązkowo płaskim brzuchem. Na podstawie powyższych przykładów można stwierdzić, że media tworzą i lansują dzisiejszy ideał piękna. Co więcej, badania przeprowadzone na grupie młodych kobiet wykazały, że to właśnie telewizja i to, co w niej prezentowane, jest dla nich największym motorem skłaniającym do zrzucenia wagi.



Programy telewizyjne, które poświęcone są ukazywaniu kulis operacji plastycznych, obok teledysków, programów informacyjnych i filmów pornograficznych, także mają swój udział w budowaniu zewnętrznego wizerunku kobiety doskonałej. Medioznawczej analizie zostały poddane trzy programy: Extreme Makeover nadawany przez ABC, Dr. 90210 emitowany na E! oraz Plastic Surgery Before and After, który można zobaczyć na kanale Discovery Health. Wybrano 32 odcinki, które pojawiły się na ekranie od 29 stycznia 2009 do 11 lutego 2007.

Analizę przeprowadzono na czterech płaszczyznach:
• Głos z offu
• Wypowiedzi i postawy pacjenta, chirurga, rodziny i przyjaciół
• Dialogi między pacjentem a chirurgiem, pacjentem a rodziną i przyjaciółmi
• Obraz prezentowany w programie i muzyka, która się w nim pojawia

Po przeprowadzonych badaniach można było wyciągnąć wiele wniosków dotyczących postawy kobiet i modelu świata prezentowanego w szklanym ekranie. Najczęściej poprawiane przez chirurgów części ciała to za mały biust, za duży brzuch, zbyt płaskie pośladki. Poprzez wypowiedzi rodziny i przyjaciół kobiet, które poddały się operacji, program sugeruje, że jedynym powodem, dla którego przedstawicielka płci teoretycznie pięknej nie może znaleźć partnera, jest wyłącznie jej niedostateczna atrakcyjność fizyczna. Charakter nie gra tu najmniejszej roli. Dlatego najwłaściwszym sposobem zmiany tego niekomfortowego stanu jest poddanie się operacji plastycznej. Mężatki nie mają już tego problemu. Ich partnerzy przed kamerami wyznają, że kochają żony takie, jakimi są i nie mogą zrozumieć, po co potrzebna im operacja plastyczna. Jednak gdy zobaczą efekty, przyznają, że przeszły ich najśmielsze oczekiwania. Ich wybranki są znacznie bardziej seksowne, pociągające, wzbudzające pożądanie wśród mężczyzn spotkanych na ulicy. Program oglądającym go kobietom daje do zrozumienia, że jeśli zrobią sobie operację plastyczną, nawet mąż będzie kochał je bardziej. Warto zwrócić też uwagę na stronę wizualną prezentowaną w tego typu produkcjach. Bohaterki chcące poddać się zabiegowi to kobiety atrakcyjne, które osiągnęły wysoką pozycję zawodową i życiową. Ich ciała wymagają jedynie drobnej korekty. Otoczenie pełne jest pięknych ludzi, drogich samochodów, ekskluzywnych klubów, markowych ubrań. Niemożliwym zdaje się odszukanie w nim choć jednego brzydkiego starca. Nawet chirurg świadczący usługę jest najczęściej mężczyzną niezwykle przystojnym. Przed zabiegiem zapewnia swoją pacjentkę o całkowitym niemal braku jakichkolwiek zagrożeń i niebezpieczeństw wynikających z przeprowadzenia operacji. Zarówno dla kobiety, jak i dla niego, zabieg jest jedynie dobrą zabawą. Po zakończonej sukcesem operacji lekarz paradoksalnie zaczyna oceniać własną pracę. Zachwyca się rewelacyjnymi efektami, jakie udało mu się uzyskać. Ze specjalisty, zamienia się bowiem w mężczyznę, który posiada prawo do oceniania jakości kobiecych kształtów.

Ostatnia scena, jaka pojawia się w każdym programie obrazującym kulisy operacji plastycznych, pokazuje główną bohaterkę w skąpym stroju, radosną, uśmiechniętą, cieszącą się życiem, otoczoną grupą bliskich jej osób. Morał nasuwa się jeden. Tylko idealnie piękne kobiety, wpisujące się we wzorzec lansowany przez media, mają szansę realizować się w życiu.

A niech to, już nigdy nie pójdę na plażę w kostiumie kąpielowym. Najwyraźniej nie zasłużyłam.

Muzzy. I wszystko jasne

| 0 komentarze

Łezka mi się prawie w oku zakręciła, gdy zobaczyłam, że na Facebooku kolega dołączył do grupy Ponowna emisja "Muzzy in Gondonland" w TV!. Dołączywszy do grupy od razu, pomyślałam, ile to razy nasze pokolenie mówi: nauczyłem się angielskiego z Cartoona, co kłamstwem oczywiście nie jest. Ale kaganek oświaty niósł też bezpośredni zielony stworek pożerający zegarki i różne elementy krajobrazu urbanistycznego :)
Serię stworzyła w 1986 stacja BBC, by uczyć angielskiego jako drugiego języka.
Z radością (i zapewne otwartą buzią) śledziłam przygody mieszkańców Gondolandu, przetykane podstawami słownictwa i gramatyki języka angielskiego, w których występował rowerzysta Norman.

Polska telewizja zapewne już nigdy tego nie wyemituje, ale mam nadzieję, że YT jeszcze będzie istniał, kiedy będę mieć dzieci.