Manifest tercetu egzotycznego

To jest nasz blog. Należy do nas. Posiadamy go i wszystko, co on głosi.
Blog ten będzie wyrazem naszej wytężonej pracy - znoju umysłów tęgich i serc gorących.
Blog ten wwierci się niczym świder w przodek telewizyjnej skały, rozłupując zakrzepłe pokłady paleotelewizji, by wydobyć z nich najczystszy pierwotny blask srebrnego ekranu.
Nasza potrojona wizja zapewni skomasowane uderzenie napiętych neuronów w skostniałe struktury sformatowanych programów.
Zanurzymy się w rwącym strumieniu telewizyjnym bez obaw o zbrukanie się płynącą nim papką.
Zdejmiemy archaiczne obramówkowanie, przetrzemy brudne szyby kineskopów i otworzymy szeroko okna na świat.
Tak uczynimy! Tak zrobimy! I wprowadzimy telewizję do umysłów waszych. Bo od tego ona jest.
Od tego jest ona. Od tego jest.

Muzzy. I wszystko jasne

Łezka mi się prawie w oku zakręciła, gdy zobaczyłam, że na Facebooku kolega dołączył do grupy Ponowna emisja "Muzzy in Gondonland" w TV!. Dołączywszy do grupy od razu, pomyślałam, ile to razy nasze pokolenie mówi: nauczyłem się angielskiego z Cartoona, co kłamstwem oczywiście nie jest. Ale kaganek oświaty niósł też bezpośredni zielony stworek pożerający zegarki i różne elementy krajobrazu urbanistycznego :)
Serię stworzyła w 1986 stacja BBC, by uczyć angielskiego jako drugiego języka.
Z radością (i zapewne otwartą buzią) śledziłam przygody mieszkańców Gondolandu, przetykane podstawami słownictwa i gramatyki języka angielskiego, w których występował rowerzysta Norman.

Polska telewizja zapewne już nigdy tego nie wyemituje, ale mam nadzieję, że YT jeszcze będzie istniał, kiedy będę mieć dzieci.

0 Responses on "Muzzy. I wszystko jasne"

Prześlij komentarz